W naszej Fundacji od początku wiedzieliśmy jedno: że pomoc to nie tylko logistyka, nie tylko środki, nie tylko wsparcie materialne. To przede wszystkim ludzie. I relacje, które budujemy z nimi – czasem powoli, a czasem od razu jakbyśmy znali się od zawsze. Te spotkania są sercem naszej codziennej pracy. I choć często są jedynie ułamkiem naszej działalności, to właśnie one zostają z nami najdłużej. Bo czasem wystarczy po prostu być.
Dlatego naszą największą siłą wciąż pozostaje: relacja, kontakt i obecność. To one nadają sens temu, co robimy i to dla nas bardzo ważne. Wtedy naprawdę jesteśmy. Z kimś. Dla kogoś. Po prostu.
Daleko, a jednak blisko
Nie zawsze ze wszystkimi da się spotkać, kiedy by się chciało. Czasami te spotkania są krótkie, zdarzają się rzadko, ale przez to są wyjątkowe. Zostają w głowie i w sercu. Tak było z Siostrami od Aniołów, które w maju odwiedziły Polskę. Przy okazji udało się nam przekazać kilka drobiazgów dla dzieci i butlę z palnikiem na nagłe awarie busa jadącego z „Anielskimi Przygodami” do ukraińskich sierot w szczerym polu. Krótka chwila, ale ile radości.
Podobnie też było podczas spotkania z Siostrą Darianą – naszą cichą bohaterką w Afryce. Jesteśmy w stałym kontakcie – nawet, kiedy dzielą nas tysiące kilometrów. Ale gdy udało się spotkać w Polsce, była okazja nie tylko do podsumowania działań w Afryce, ale też po prostu do rozmowy, planowania, wspomnień i wzruszeń. Obecność Siostry na Czarnym Lądzie to coś więcej niż współpraca – to codzienna walka o lepsze jutro dla wielu. Bez niej wiele projektów po prostu by nie ruszyło. Mamy za sobą wspólne działania, znamy się nie od dziś – a jednak każde takie spotkanie wnosi coś nowego, zostawia ślad i obietnicę, że mimo odległości jesteśmy w tej pomocy razem.
Inne takie odwiedziny z daleka mieliśmy w czerwcu. Tym razem młodzieży z Kazachstanu – Ivana, Evy i Angeliny, którzy przyjechali do Polski wraz z księdzem Łukaszem. Pomogliśmy im spełnić marzenie, by odwiedzić kraj ich przodków. To nie była typowa wizyta – raczej podróż z głębokim osobistym znaczeniem.
Czas mija, relacja trwa
Spotkania nie ograniczają się do jednej grupy czy formy wsparcia. To również relacje budowane przez lata – jak z byłymi pracownikami LipCo Foods, z którymi od kilku lat organizujemy spotkania senioralne. W tym roku, w Celestynowie znów mieliśmy okazję się zobaczyć. Dla wielu z nich to więcej niż sentyment. To poczucie, że nadal są częścią pewnej wspólnoty. I są. Rozmawiamy, śmiejemy się, wspominamy. Czasem wzruszenie nie daje mówić. Takie spotkania przypominają, że to nie jest tylko przeszłość – to nadal żywa więź, ważna i wzajemna.
W Koluszkach byliśmy z kolei na pikniku rodzinnym z okazji Dnia Dziecka – organizowanym przez zaprzyjaźnioną firmę PetRepublic. Tam też się rozmawiało, śmiało, bawiło, ale wszystko w atmosferze realnej współpracy i relacji, która trwa również na co dzień. To nie są przypadkowe kontakty.
Spotkanie z Eugenią i małymi pacjentami
Było to coś niezwykłego. Kiedy w Warszawie spotkaliśmy się z Eugenią – rozczochranym, ptasim bohaterem z Różowej Wyspy (a dokładniej: z dziećmi w szpitalu Brudzińskiego podczas warsztatów prowadzonych przez Karolinę Honcherę), to emocje były intensywne i bardzo prawdziwe. Mogło się to wydarzyć dzięki naszej współpracy. Pani Karolina zaprosiła dzieci do świata wyobraźni, koloru i czułości. Mieliśmy szczęście być częścią tego doświadczenia. To było spotkanie – z dziecięcą siłą, z delikatnością i z nadzieją. I znów – krótka chwila, a zostawiła po sobie bardzo dużo.
Różni ludzie, różne miejsca – jeden sens
Relacja buduje się w czasie – przez ciągłość, przez uwagę, przez słuchanie. Tak było też przy spotkaniach z Fundacją Po Drugie, z którą współpracujemy przy wsparciu dla młodzieży w kryzysie bezdomności. Dostarczamy jedzenie, ale nie tylko. Wspólnie z Wolontariuszami Firmy Univar Solutions robiliśmy domowe przetwory, z których podopieczni Fundacji Po Drugie będą mogli korzystać w długie (nie tylko zimowe) wieczory. A kiedy okazało się, że brakuje zamrażarki, po prostu ją kupiliśmy. Niby detal – ale przecież to właśnie z detali składa się codzienność.
Byłyśmy też z wizytą w ośrodku WTZ Piaseczno. Odwiedziny – zwykłe i ważne zarazem. Tak po prostu – żeby pobyć razem, poznać się lepiej, posłuchać. Bo to, że kogoś wspieramy, nie oznacza, że już wszystko o nim wiemy. Wręcz przeciwnie – wtedy dopiero warto podejść bliżej.
Kilka tygodni później byłyśmy w Brańszczyku na zaproszenie Fundacji Drabina Jakubowa. Najpierw odwiedzili nas w naszej fundacyjnej przestrzeni, potem (po półtora miesiąca) – my ich podczas turnusu rekolekcyjnego. Od pewnego czasu wspieramy ich żywnościowo – dostarczając nasze kurczaki – a to, co z nich powstaje podczas grillów, to już – jak sami mówią – „kulinarne święta”. Najważniejsze było to, że mogliśmy poznać osoby, którym to wsparcie rzeczywiście pomaga. Podopiecznych, wolontariuszy i tych, którzy na co dzień są w tym miejscu. Poszliśmy razem na lody, były rozmowy, serdeczne uśmiechy, wspólny grill i finał turnusowej ligi futbolowej. Brzmi jak coś prostego – a zostaje w sercu. Możliwość poznania tych, którym pomagamy daje nam zawsze dużo radości i wzruszenia.
To, co naprawdę zostaje
Jesteśmy od tego, żeby być blisko ludzi – z gotowością do działania tam, gdzie trzeba. Spotkania, które mamy za sobą – z misjonarkami w Afryce, ze społecznościami w Ukrainie, z rodzinami w trudnej sytuacji, z seniorami, z chorymi dziećmi, z partnerami, z pojedynczymi osobami, których nikt inny nie zauważył i wiele innych – to nie są punkty do odhaczenia. To sieć relacji, która z czasem tworzy coś większego – zaufanie, poczucie wsparcia. Dlatego właśnie relacje są dla nas podstawą. Bez nich nie bylibyśmy Fundacją Uskrzydlamy. Chcemy widzieć twarze, znać historie i słyszeć głosy. I oczywiście być tam, gdzie ktoś nas naprawdę potrzebuje. Bo pomoc zaczyna się od kontaktu. Reszta to tylko narzędzia. Wszystkie spotkania mają sens. To jest coś, co naprawdę zostaje.
Relacja to nie jednorazowa akcja
Nie sposób wymienić wszystkich spotkań. Nie da się też tego zamknąć w schemacie. Te relacje mają różny charakter, różną formę, różny ładunek emocjonalny. Ale – i te w Polsce, i te daleko – mają jeden wspólny mianownik. Nie są dodatkiem do naszej pracy. One są jej częścią. Zdarza się, że coś w nas poruszą. Czasem przypominają, po co to wszystko. A czasem po prostu przynoszą zwykłą radość. I to jest super.
Relacje są naszą siłą. Budują. Uskrzydlają. Dają więcej, niż da się przeliczyć czy udokumentować. Każde spotkanie nas zmienia. I przypomina, że nie jesteśmy tylko organizacją. Jesteśmy ludźmi. Z ludźmi. Dla ludzi.

