Film „Za moich czasów”, który powstał dzięki ciężkiej pracy, determinacji i wrażliwości Igi Lis (reżyserka) i Julii Grzeszczak (producentaka) został zakwalifikowany na Palm Springs ShortFest – jeden z największych i najbardziej liczących się festiwali filmów krótkometrażowych w Stanach Zjednoczonych. Tak, to ten z listy Oscarowej!
To dla twórczyń filmu ogromne wyróżnienie. Ich film trafi do nowej, międzynarodowej publiczności po drugiej stronie oceanu. Dziewczyny nie kryją radości. I trudno się dziwić – to naprawdę duża sprawa. Pokaz odbędzie się jeszcze w czerwcu w Kalifornii, a szczegóły są dostępne tutaj.
O czym jest film?
„W rozmowach telefonicznych z wnuczkami babcie odsłaniają historie miłości, straty i złamanych serc. Słowa, które dotąd pozostawały niewypowiedziane, wreszcie znajdują ujście – czasem po raz pierwszy. Ich opowieści to nie tylko zapis osobistych przeżyć, ale także echo wspólnych doświadczeń kobiet na przestrzeni lat. Film skłania do refleksji nad tym, co naprawdę sobie przekazujemy z pokolenia na pokolenie – nie tylko ból, ale także siłę, czułość i mądrość życiową”.
To nie jest film, który „się ogląda”. To jest film który się chłonie i długo się potem o nim myśli.
Gdzie już był?
Nie jest to pierwsza festiwalowa podróż „Za moich czasów”. Film miał swoją światową premierę na London Short Film Festival, który kwalifikuje do nagród BAFTA. Był też pokazany na Thessaloniki International Documentary Festival (również z kwalifikacją oscarową). A w maju trafił na Millenium Docs Against Gravity, gdzie wziął udział w konkursie filmów krótkometrażowych.
I teraz – Palm Springs. Dla twórczyń to ogromna przestrzeń, by ich praca wybrzmiała dalej. A dla nas – to powód do radości i dumy. Dziewczyny są podekscytowane. My też. I z całego serca im kibicujemy z taką samą, a nawet i jeszcze większą energią, jak na początku ich drogi.
Co nas ujęło?
W Fundacji Uskrzydlamy wspieramy osoby, które mają w sobie pasję, ambicje i autentyczność. Ludzi, którzy mają coś do powiedzenia i chcą to zrobić po swojemu – tak, jak Iga i Julia. Nie byłoby tego bez ich pracy – ale też bez ich determinacji, żeby doprowadzić ten projekt do końca. I właśnie o to nam chodziło – nie o gotowe sukcesy, tylko o talenty, które chcą pracować po swojemu, z pasją i świadomością.
Nie lubimy mówić, że „bez nas coś by się nie wydarzyło”, bo wiemy, że dobre rzeczy i tak znajdują swoją drogę. Ale jeśli naszym wsparciem udało się przyspieszyć ten proces albo zdjąć z dziewczyn trochę ciężaru – to czujemy, że zrobiłyśmy coś ważnego. Czasem wystarczy pomóc w odpowiednim momencie i wtedy dzieją się rzeczy naprawdę piękne.
Gratulacje, Iga i Julia. To nie koniec tej drogi, tylko kolejny krok. Trzymamy za Was mocno kciuki! 😊